San Cristobal de las Casas- dość spore, malownicze
miasteczko położone na 2100 m.n.p.m. tuż przy autostradzie panamerykańskiej w
samym środku prowincji Chiapas. W SCDLC zostałem 2 dni między 19 a 21 listopada.
W Chiapas panował pewien wirus, połowa gringos z mojego hostelu cierpiała. Ze
mną nie było inaczej- po 10 godzinnej podróży krętymi, górskimi drogami, przywitałem się
z jednym z bardziej reprezentatywnych miasteczek Meksyku nazwijmy to w pewien
nie bardzo reprezentatywny sposób. Na szczęście dużo nie zjadłem tego dnia a
zaprzyjaźnieni Litwini pomogli się poskładać i dotrzeć do hostelu.
20
listopada natomiast jadłem śniadanie w jadłodalni, na ulicy o dokładnie tej
samej nazwie. 20 listopada to Świeto Rewolucji w Meksyku, czego początkowo nie
byłem świadomy. Cały Meksyk protestował z powodu zamordowania 43 studentów, w które to zdarzanie zamieszani
mieć byli politycy i lokalne gangi. W Meksyku palono i plądrowano sieć
rządowych sklepów OXXO, walczono z policją i ogólnie sytuacja była daleka od
stabilnej. Po incydencie w Gwatemali, widząc chłopaków z kijami i z chustami na
twarzach, rzuciło mi się na usta nasze polski: „K.... znowu”?
Nie zważając na
powyższe, spędziłem bardzo miło czas w tej górskiej i chłodnej części Meksyku,
ale już po cichu myśląc o powrocie najpierw do Cancun, a potem do Europy.
Najlepszy hostel w San Cristobal |
dziewczyny zrobiły ze mną wywiad, zadanie domowe z angielskiego. |
Wyraz sprzeciwu wobec rządu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz