Bardzo dobre połaczenie do Isla de Ometepe

Z Santa Elena, transport można było zarezerwować sobie bezpośrednio do popularnych miejscowości turystycznych w Nikaragui. Ale znów wychodziło to znacznie drożej.... i mniej ciekawie. Aby dostać się do granicy w Penas Blancas musiałem zabrać 4 autobusy i 1 taksówkę. A z Peńas Blancas jeszcze jeden autobus, jedną taksówkę i godzinny prom aby dostać się na wyspę- Isla de Ometepe. Także widzicie miałem BARDZO DOBRE POŁĄCZENIE tego dnia.


Mało tego, czekając w Santa Elena na Chicken Busa do miejscowości Tilaran, autobus długo nie podjeżdżał. Podjechała natomiast ciężarówka z cysterną mleką. Chwilę myślałem coby nie wsiąść, w końcu "mleko ma najszybszy transport...inaczej się zsiada" ale wystarczy już tych Barejowskich konotacji.

Podróź do Tilaran odbywała się żółwim tępem, drogą gruntową. Zatrzymując się co wioskę i zabierając kolejnych, pojedyńczych pasażerów. Z Tilaran, taksówkarz zaoferował podróż do Cańas za cenę autobusu ok 1,5$. Z Canas następny autobus do Liberii odjeżdżał za godzinę. Miałem czas, aby przejść się po miasteczku i zjeść Empanadas na spóźnione śniadanie. W Kostaryce na głównych drogach, a właściwie na Autostradzie Panaamerykańskiej pełno jest typowo amerykańskich tirów-trucków. Drogi są zdecydowanie za wąskie, ale kierowcy brawurowi. Zarówno kierowcy autobusów, taksówek jak i ciężarówek wyprzedzają "na trzeciego" czy to na wzniesieniach, których nie brakuje w tym rejonie.

W Liberii złapałem autobus do miejscowości La Cruz de Guanacaste, gdzie w ostatniej chwili wskoczyłem do busa który zabrał mnie już pod samą granicę. Tranzyt na przejściu granicznym to 10 minutowy spacer, wszystko zorganizowane w stylu latynoskim czyli nieład i dezorganizacja...ale jakoś funkcjonuje. Przejście graniczne bardzo obrazuje różnice ekonomiczne między Kostaryką a Nikaraguą, chociażby umundurowanie strażników granicznych czy infrastruktura a właściwie jej brak. Przed opuszczeniem Kostaryki uiścić podatek 7$. Wokół pełno naganiaczy, sprzedających nikaraguańską walutę- Cordoba. Wiza turystyczna wystawiana jest na miejscu, kosztuje 10$ i ważna jest przez miesiąc. Tuż po ostatniej kontroli paszportowej, czeka już grupa taksówkarzy rzucająca się na backapackerów. Kawałek dalej jest targ i odjeżdżają chicken busy do miejscowości Rivas za ok. 0,60$. Autobus przepełniony, plecak trzeba trzymać na kolanach. Oprócz kierowcy, w autobusie jest chico zbierający kasę i nawołujący w trakcie całej drogi przechodniów i oferujący transport. Po prawej stronie autobusy wynurza się powoli jezioro Lago de Nicaragua z jego dwoma  wulkanami. Dziecko sczęścia..

Dojeżdżam do Rivas, autobus zostawia mnie i jedzie dalej do Managui. Jest już stosunkowo późno, boję się, że nie zdążę na ostatni prom na wyspę. Szybko łapię taksówkę do San Jorge, tam kupuję bilet na prom i jestem ostatnim pasażerem.... którego nie wpuszczono na przepełniony prom. Pomyślałem, że może i lepiej, za godzinie płynie jeszcze jeden ostatni prom. To był bardzo długi dzień. No ale: "The Journey not The arrival matters".
...











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz